niedziela, 10 sierpnia 2014

Kolorowe pryzmaty.



Biel
Promień, który jeszcze nie miał do opowiedzenia żadnej historii, zatańczył w odłamku szkła, rozpryskując się momentalnie w tysiąc kolorowych strumyczków. Poprzeplatane ze sobą i skrajnie różne, wypływające jeden z drugiego i łączące się we wstęgę, wstęgę barw. Okruchów tęczy, odłamków nieba, skradzionych ze słonecznego blasku.
Z bieli wyłoniła się opowieść, stopniowo kolorowana przez drobiazgi, którymi wypełnione było jej życie.

***

Głęboki fiolet jak słodkie, dojrzałe winogrona.

- Zapakować?
- No raczej tak.

Jak wielki siniec na jej nodze.

- Nic, spadłam z drzewa. Wielkie rzeczy.

Jak miękka okładka książki, odstawionej nie na tę półkę w bibliotece.

- Lewis jest niżej.
- I co z tego?
- Nic. Mogę...?
- Nie.
- "Srebrne krzesło"?
- Mhm.
- Świetna książka.
- Mhm.

***

Jasny fiolet jak jedwabna sukienka, podkradziona siostrze.

- Nie zauważy?
- Nie ma szans.

Jak rozlany jagodowy koktajl.

- A może jednak zauważy.

Jak jego marynarka.

- Może chusteczkę?
- Wypchaj się.
- Czym?
- Nie wiem. Jak wymyślę, to ci powiem.
- Okej. Nie przejmuj się tą plamą, wyglądasz świetnie.
- Ech.
- Zatańczysz?
- Może...

***

Nasycony niebieski jak pomięty banknot w jej dłoni.

- Odkupię ci.
- I tak już nie żyjesz. To moja ulubiona, Maxiemu się podobała...

Jak plastikowe oprawki jej przeciwsłonecznych okularów.

- Gorąco, umrę zaraz...

Jak foliowa etykietka na niegazowanej wodzie mineralnej.

- Kto normalny stawia to... tak wysoko?!
- Proszę.
- Znowu ty? Powiedz mi, gdzie ciebie nie ma?
- A co, idziesz tam?
- Zgadłeś.
- Podać ci coś jeszcze z najwyższej półki?
- Nie. Ale dzięki za troskę.

***

Jaskrawy turkus jak drżące skrzydła motyla, konającego przy krawężniku.

- Biedny...
- Zostaw, Lenka, nie pomożesz mu.

Jak lepkie lody o smaku gumy do żucia.

- Nie lubię ich.

Jak chlorowana woda w basenie.

- Ooo.
- No nie, tu też? Śledzisz mnie czy jak?
- Nie śmiałbym. Zresztą tu bym się ciebie nie spodziewał.
- A co, myślisz, że nie umiem pływać?
- Coś w tym rodzaju.
- Pff. Lepiej od ciebie. Chcesz się przekonać?
- To chodź, ścigamy się. Przegrany stawia lody.
- Okej. Byle nie te niebieskie.


***

Jasny błękit jak pogodne niebo nad jej głową.

- Znowu bujasz w obłokach?
- Może lubię?

Jak abstrakcyjny obrazek w kalendarzu na kartce z lipcem, którą tego dnia przewraca.

- Jak te wakacje szybko mijają...

Jak blade oczka niezapominajek w jego dłoni.

- Proszę.
- Co to ma być?
- Nic. Zobaczyłem je w kwiaciarni... i przyszłaś mi na myśl.
- Serio? Jestem chyba bardziej podobna do pokrzywy.
- Tylko czasami.
- Mam tu uznać za komplement?
- Możesz.
- Więc dziękuję.
- Więc nie ma za co.
- Nie zaczyna się zdania od "więc".


***

Trawiasta zieleń jak skośne oczy kociaka od niego.

- Chyba ma pchły.
- Sama masz pchły, Natka.

Jak mięta.

- Dlaczego właśnie mięta?

Jak mrugające światła na przejściu na pieszych.

- Czemu nie przechodzisz?
- Przepraszam, zagapiłam się.
- Tak na ciebie działam?
- Chyba w twoich snach, Federico.
- A wiesz, że śniłaś mi się ostatnio?
- A wiesz, że jesteś idiotą?
- Wiem. Często mi to mówisz.
- Widocznie nie dość często.


***

Słoneczna żółć jak klonowe liście, wirujące nad głowami.

- Jesień idzie.
- Już przyszła. Dopiero teraz to zauważyłaś?

Jak impresjonistyczny obrazek w kalendarzu na wrzesień.

- Byłam zbyt zajęta, żeby zauważyć.

Jak zabawna czapka tamtej dziewczyny.

- To moja kuzynka.
- I co?
- To, że niepotrzebnie się denerwujesz.
- Ale ja się nie denerwuję. Co mnie obchodzi, z kim się spotykasz?
- A nie obchodzi?
- Nie. Ani trochę.
- Hmmm.
- Serio. Ani trochę.


***

Ognisty pomarańcz jak jej cienka bluza.

- Zmarzniesz w tym.
- Wcale nie.

Jak gorący kubek z herbatą cytrynową.

- Czy ona musi mieć zawsze rację?

Jak rybka Nemo.

- Skąd wiedziałeś, że to moja ulubiona bajka?
- Bo mi kiedyś mówiłaś.
- A skąd wiedziałeś, że jestem chora?
- Bo Natalia mi powiedziała.
- A skąd wiesz, że cię tu w ogóle chcę?
- Bo ja wiem wszystko.
- Pff.


***

Rubinowa czerwień jak szklane bombki na choince.

- Znowu zima.
- Czas szybko leci.

Jak jego narciarska kurtka w drzwiach.

- Już myślałam, że nie przyjdziesz.

Jak płonący ogień w kominku. Jak jego policzki. Jak jego usta...

- Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać.
- Idioto...
- Co?
- Dlaczego, do cholery, musiałeś się aż tak długo powstrzymywać?

- Lenka...
- Nie patrz tak, bo się zaczerwienię.
- Ale ja lubię, kiedy się czerwienisz.
- To podłe.
- Wiem.

________________________________________________________________

Nie pytajcie mnie, co to jest. Chyba muszę się leczyć.

3 komentarze:

  1. Nie, nie, nie musisz się leczyć ! Bo jak Cię wyleczą z pisania takich cudeniek, to nie wiem co zrobię ;)
    Boskie, fenomenalne, cudowne, piękne i... no nie wiem. Znam zbyt mało słów żeby to opisać.
    Piszesz tak piękne, masz taaaaaaaki talent <333
    Na początku myślałam, że to będzie Naxi, potem że Naderico ana końcu, BUM ! Oto przed państwem Lenarico, w tak pięknej formie. Kocham takie pisanie, jak opowiadanie jest z samych dialogów.
    Kocham <3
    Cathy

    OdpowiedzUsuń
  2. Może zacznę od tego, że podzielam opinię mojej poprzedniczki?
    Na samym początku byłam święcie przekonana o tym, że tą miniaturką, chcesz zaprezentować nam kolejną - swojego autorstwa - miniaturkę, w której opisałabyś historię Natalii i Maxi'ego. Następnie zmieniłam zdanie sądząc, że zmieniłaś nieco plany. Byłam pewna, że nadszedł czas na Naderico. Jednocześnie, w moim wnętrzu zapaliła się niezwykła iskierka, która dowodziła o istnieniu Lenarico. Ten płomyczek się nie pomylił, z czego ogromnie się cieszę.
    Podoba mi się połączenie dosyć spokojnego, stonowanego Federico z lekko wybuchową, szaloną Leną, która dotychczas miała niewiele scen ze swoim udziałem. Oczywiście biorę pod uwagę tylko serial.
    Idealnie oddałaś wszelkie uczucia bohaterów mimo, że opowiadanie składało się w znacznej części z dialogów, co moim zdaniem było świetnym pomysłem.

    Gratuluję, Zuza!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, Zuzka ♥
    Jestem takim frajerem, że to się w głowie nie mieści - standardowo, bo cóż, chyba to pierwsza rzecz jaką tu komentuję, a inne są tak samo genialne, cudowne, że też powinny dostać kilka słów, ba! kilkadziesiąt, ale że jestem leniem i frajerem (już mówiłam ;D), wyszło jak wyszło. Wybaczysz, nie zabijesz, pozwolisz się poprawić? Plis... Już nawet siebie umieściłam w obserwowanych, nic mi nie umknie. Kocham tego bloga, bo wiesz, jest coś niesamowitego w twoich OS, w każdym z nich, coś magicznego, a że jestem niecierpliwa, i na JSM nie możesz dodawać z tak wielką częstotliwością, mam to szczęście, zaszczyt (też), przeczytać je, gdzieś indziej. Wspaniałe uczucie, dziękuje. Jestem zauroczona, nie wiem, jak inaczej mogłabym to opisać. Hmmm... I'm fallin' in looove, in looove, in looo-ve! Jakoś po angielsku brzmi lepiej, więc wybacz, musiałam ;D Ale dobrze, przejdźmy już do tego pięknego, fascynującego Lenarico, widniejącego powyżej. Matko! Skąd Ty wzięłaś taki pomysł? o.o Ty, Ty, Ty... Geniuszu! Największy, aj! No bo weź, jakoś - paradoksalnie, bo jestem fanką opisów i trzecioosobówki, strasznie mi się ostatnio podoba perspektywa pierwszoosobowa i same dialogi... A już w Twoim wykonaniu, fiu, fiu, czy to niebo? Tak się czuję, seryjnie. Te kolory, odniesienia w dialogach, ich znajomości, spotkaniach. AAAA! Mam ochotę drzeć się, i zaniemówić, na zmianę. Cholera! Patrz co ze mną zrobiłaś ;c Yh... No, bardzo udana ta miniaturka (tak bardziej bym to nazwała), oryginalna (i to jak!), ze szczęśliwym zakończeniem, wspaniałą miłością, i lekko komediowymi wtrąceniami. Kocham, podziwiam, wielbię... nie skończę. Teraz się mnie stąd nie pozbędziesz, hyhy. No way! ;D
    Kocham Cię, bardzo, wiesz? Nawet jeśli tego nie okazuje, a moje komentarze i zapłon (wszędzie spóźniona, a na "Ścieżki" to już w ogóle ;.; Ale! Postaram się tam dziś wpaść! ;>) są godne pożałowania, w skrócie: They sucks, ale... no, kocham, i nic tego nie zmieni,
    Edyta ♥

    OdpowiedzUsuń